Urazy wczesnego dzieciństwa wyrażane w snach

Urazy wczesnego dzieciństwa wyrażane w snach

Urazy wczesnego dzieciństwa wyrażane w snach

Coś zataczało kręgi przed moimi oczami. Potem kola stawały się coraz mniejsze i wirowały szybciej, napawając mnie niewymownym strachem. Nagle to ,,coś” spadało na mnie z szumem i w tym momencie budziłam się z krzykiem.

Anna S. ma 22 lata i jest studentką. Wraz z kilkoma znajomymi pojechała do Norwegii. Przez trzy tygodnie poznawała kraj i ludzi, a że miała niezbyt wiele pieniędzy, sypiała w namiocie i jadała nieregularnie. Całkowicie wyczerpana, z wysoką gorączką, wróciła do domu. Kiedy zaspokoiła wilczy głód, położyła się i od razu zasnęła. Po krótkim czasie zerwała się ze snu z krzykiem. Usiadła na łóżku, nie umiała sobie uświadomić, gdzie jest, i drżała ze strachu. Ta sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy. Kiedy Anna S. odzyskała siły, opowiedziała swojej matce sen, który był powodem jej zachowań. Matka zareagowała spontanicznie, jak gdyby od razu wiedziała, o co chodzi: „Wciąż powtarzałam, że ojciec nie powinien był tego robić”. Jak się bowiem okazało, ojciec kilkudniowej Anny, chcąc zwrócić na siebie uwagę noworodka, pochylił się nad jej łóżeczkiem i zaczął zataczać przed jej twarzyczką najpierw duże, później coraz mniejsze koła. przy czym jego dłoń zbliżała się do Anny. Na koniec ojciec nagle połaskotał małą pod brodą, wydając przy tym syczące dźwięki. Matka jeszcze po latach pamiętała dokładnie, jak Anna skurczyła się z przerażenia. Oczywiście 22-letnia studentka nie mogła tego wszystkiego wiedzieć.
Przypadek ten ilustruje wyraźnie, jak urazy wczesnego dzieciństwa, naj­pierw zapomniane, potrafią wstrząsnąć snami dorosłych już ludzi. Czyn­nikiem, który wywołał taką sytuację u Anny S., było jej skrajne wyczerpanie fizyczne.
To, co zdarzyło się 25-letniej Claudii B., może być rozpatrywane tylko w kontekście sytuacyjnym. Odczuwała nieuzasadniony lęk przed ciemnością i często zrywała się ze snu. Dokuczały jej zawroty głowy i zmęczenie. Kiedy leżała w łóżku, dręczyło ją uczucie, że nie będzie mogła podnieść głowy. Prześladował ją lęk przestrzeni, szczególnie gdy znalazła się w wąskich uliczkach albo alejach. Trwogą napełniały ją przydrożne drzewa, które, jak obsesyjnie myślała, mogą się złamać, przewrócić i pogrzebać jej ciało. Nocne lęki przerodziły się w nerwicę po śmierci matki. Claudia liczyła wówczas 22 lata. Zapytana o wspomnienia z dzieciństwa, nie opowiedziała niczego, co pozwoliłoby wyjaśnić jej stan nerwowy albo ułatwiłoby interpretację jej snów. Po dłuższych poszukiwaniach udało się jednak dotrzeć do jej niańki, która przypomniała sobie pewne znaczące dla sprawy szczegóły:
Matka Claudii po jej urodzeniu cierpiała na gorączkę połogową. Z tego powodu niemowlę spędziło swoje pierwsze sześć tygodni życia w szpitalu, pozbawione kontaktów z matką. Bez przerwy płakało i zyskało opinię „małego krzykacza”. Kiedy mała wróciła do domu, była tak osłabiona, że nie mogła unieść główki. Po pewnym czasie wszystko wróciło do normy.
Ta skrajnie nieszczęśliwa sytuacja pierwszych tygodni życia nie pozostała bez śladów. Claudię wciąż nawiedzały wspomnienia traumatycznych przeżyć w szpitalu, które w końcu przerodziły się w nerwicę, powodującą strach przed ciemnością, lęk przestrzeni, wrażenie, iż coś się zawali, niekiedy trudności w podnoszeniu głowy. Te obawy i dolegliwości pojawiały się nocą, gdy było ciemno, a potęgowały je zmęczenie i obniżona kontrola świadomości. Domy, które w snach Claudii groziły zawaleniem, były białe i symbolizowały lekarzy w białych kitlach, wizytujących szpitalnych pacjentów i pochylających się przed laty nad jej łóżeczkiem.
Znamienny jest moment, w którym stan Claudii wyraźnie się pogorszył: śmierć matki. Jej sny stały się wyraźniejsze i intensywniej przez nią przeżywane. Brak matki w pierwszych dniach po urodzeniu wtrącił dziecko w depresję. Pobyt w szpitalu pozostawił trwały uraz. Claudia uspokoiła się jednak, kiedy matka mogła się nią zaopiekować. Odczuła jej ciepło i poczuła się bezpieczna. Jednak śmierć matki spowodowała wtórny uraz i ponowne, jeszcze głębsze załamanie psychiczne 22-letniej dziewczyny na tle przeżyć z czasów niemow­lęcych.
Prowadzący ją lekarz potrzebował zaledwie 8 godzin, aby uwolnić Claudię od jej cierpień. Objaśnił jej źródła tych symptomów, w wyniku czego jej lęki prędko minęły. Skutki hospitalizacji, która utrwaliła się w najwcześniejszych snach Claudii i doprowadziła ją do znerwicowania, okazały się dość łatwe do wyleczenia.

Komentarze: